Jak zdobywać w kółko nowe elektroniczne gadżety

Aby utrzymać się na szczycie elektronicznych nowości musimy je aktualizować co chwila. A co zrobić ze starymi i skąd zdobyć pieniądze na nowe? A próbowaliście w lombardzie?
Gadżeciarz z lombardu? A czemu by nie!
Jestem facetem i jak wielu innych mężczyzn uwielbiam gadżety. Głównie te elektroniczne. W końcu mężczyzna to tylko przerośnięte dziecko, którego zabawki stają się szybsze, głośniejsze i droższe.
Lubię nowinki technologiczne i nowe trendy. Obecnie żyjemy w naprawdę złotych czasach rozwoju technologii, nie ma tygodnia, aby nie odkryto kolejnego nowego wynalazku, nawet jeżeli jest on drobny. Oczywiście zanim taki wynalazek trafi z biurka studenta lub pracowni dużej firmy elektronicznej do produkcji seryjnej mija nieco czasu. A w międzyczasie powstanie nowy, kolejny wynalazek, który wyprze poprzednika. Pamiętacie jeszcze telefony komórkowe bez dotykowych ekranów? Albo bez kolorowego wyświetlacza? Pierwsze modele wyposażone w jakikolwiek aparat fotograficzny? Łączność poprzez system IRDA, kiedy jeszcze nie wprowadzono Bluetooth? A jakim cudem było pojawienie się smartfonów, w których naprawdę mogliśmy obsługiwać Internet i odtwarzać filmy z YouTube… Teraz to wszystko wydaje się już tak oklepane, że z Internetu w smartfonie korzystamy, gdzie chcemy i ile chcemy, bo jest tanio, że zdziwieniem napawa nas brak zasięgu LTE, kiedy wyjedziemy na wycieczkę do lasu.
Zawsze uwielbiałem te zmiany i byłem pierwszy, żeby o nich wiedzieć. Nie zawsze byłem w stanie te nowinki technologiczne posiadać, ale wiedzieć, wiedziałem zawsze.
Coraz to nowsze i większe zabaweczki zaczęły wymagać od nas większego zapasu baterii. Mimo, że pojemność baterii cały czas jest zwiększana, to pobór mocy jednak rośnie podobnie, jeżeli nawet nie szybciej. Pierwsze power banki jakie weszły na rynek wtedy wystarczały, aby naładować telefony z tamtych czasów kilkukrotnie. Obecnie oferują mniej niż standardowa bateria…
Innym gadżetem, w którym się zakochałem są e-papierosy. Nie tylko są elektroniczne, ale pozwalają mi nie śmierdzieć zwykłymi papierosami, które próbowałem rzucić setki razy. Obecnie możemy uznać, że dalej jestem uzależniony od nikotyny, ale przyjmuje jej znacznie mniej i bez dodatków w rodzaju cyjanku i benzenu, jakie znajdziemy w zwykłych papierosach. Zapasowy płyn i żarnik zawsze miałem na podorędziu, ale zapasowy prąd do mojego e-peta nosiłem również w formie power banku, który musiał być teraz jeszcze większy, aby obsłużyć i smartfon, i nałóg nikotynowy.
Gadżetów przemieliłem mnóstwo na przestrzeni lat i miele je dalej. Niestety, z byciem gadżeciarzem wiąże się kilka problemów. Mianowicie, sprzęt kupiony dzisiaj jest jutro nieaktualny. To powoduje dwa główne problemy. Pierwszym jest oczywiście gotówka na zakup następnej zachcianki, która jako nowość zwykle jest dość droga. Drugim problemem jest pozbywanie się na bieżąco starszych gadżetów. Mimo, że o sprzęt zawsze dbam, tato w końcu wpajał od małego banały o szanowaniu tego co posiadamy i zostało, zawsze ze sprzedawaniem był problem. Wszystko trzeba było wystawić, a jak tych sprzętów było więcej to robił się problem. Każdemu trzeba było zrobić zdjęcie stanu zużycia w jakim się obecny sprzęt znajduje, do każdego trzeba było dać opis. Ale najgorszą częścią, która przyprawiała mnie o białą gorączkę, zimny pot na plecach, rozszerzenie źrenic i ochotę schowania się pod stół było pójście na pocztę. Zwykle, kiedy jeszcze sprzedawałem coś używanego to kupujący decydowali się na wysyłkę najtańszą, czyli Pocztę Polską. To oznaczało dla mnie wieczną, olbrzymią kolejkę seniorów i zapach potu w zatłoczonej placówce. Do tego dochodzi oczywiście pakowanie i inne takie. A dobre spakowanie elektroniki wymaga zabezpieczenia jej, folii bąbelkowej i tym podobnych. Niestety, nie pracuję w hurtowni i nie mam dostępu do takich materiałów do pakowania na co dzień.
Próbowałem sprzedawać tylko lokalnie, bez wysyłania. Oszczędzało mi to nerwów związanych z wizytą w placówce Poczty, ale znacznie, znacznie ograniczało możliwości sprzedaży. Nawet sprzedając sprzęt w świetnym stanie i w dobrej cenie trzeba było na kupującego poczekać, a tymczasem kolejne nowości się starzały.
Zastanawiałem się nad zmianą taktyki, ale nie miałem pomysłu co z tym zrobić. Odpowiedź przyszła do mnie przypadkiem. Czekałem na kolegę, który utknął w popołudniowym korku. Pewnie dlatego, że nie znał zbyt dobrze Wrocławia i nie wiedział, jak korki objechać. No cóż, trudno, trzeba poczekać. Rozglądam się dookoła, czym by tu zabić czas. Niestety, ale smartfon odpadał, bo bateria spadłą poniżej 15%, a power bank ładował się w aucie kumpla. Tak, w tym aucie, na które czekałem. Z nudów przespacerowałem się po okolicy i oglądałem witryny lokali usługowych rozmieszczonych na parterach wrocławskich kamienic. Niestety, ale sklep mięsny nie wydał mi się zbyt interesujący. Kosmetyczka i tipsy miejsce obok również wiały nudą. Następnym lokalem w kolejności był lombard. Co ja właściwie wiedziałem wtedy o lombardach? W sumie to chyba nic. Rodzice nauczyli mnie wielu rzeczy, od trzymania łyżki, poprzez wiązanie butów, aż po inwestowanie w celach emerytalnych, ale o lombardach jakoś nigdy mi nie wspominali. Orientowałem się, że można tam wziąć pożyczkę pod zastaw. Zacząłem się zastanawiać, jak to musi działać. Jeżeli pożyczka w lombardzie jest udzielana pod zastaw, to jeżeli nie będę jej spłacał, bo na przykład nie mam z czego, to mój zastaw spłaca ją przecież za mnie, bo po to jest. Nie jestem pewien jak to wygląda w przypadku zastawiania mieszkań czy samochodów, gdzie reguluje to wiele przepisów, ale w przypadku zwykłych ruchomości zastaw po prostu przechodzi na własność lombardu, który wystawia zastawione, a nie spłacone rzeczy na sprzedaż.
Rozmyślając o pożyczkach pod zastaw i sposobie, jak lombard funkcjonuje przeglądałem wystawę. Klocki LEGO, biżuteria, narzędzia, nic interesującego, przynajmniej dla mnie. Uwagę przykuły jednak telefony. Było ich sporo i wiele z nich wyglądało na stan idealny. Wiele modeli to przedpotopowe antyki, niektóre z nich nawet nosiłem ze sobą w gimnazjum. Ale wiele z nich to naprawdę dobre, nowoczesne urządzenia. Przejrzałem plakietki z cenami, jakie wywiesił lombard. Ceny były naprawdę atrakcyjne. Byłem zorientowany w cenach telefonów z pamięci, bo codziennie spędzałem czas przeglądając w sieci co można kupić za nieduże pieniądze.
Sytuacja rozwiała się, kiedy zatrąbił klakson i ruszyłem w stronę machającego ze skraju drogi kolegi. Zostawiłem lombard za sobą, ale myśl o tym, jak może mi się on przydać została ze mną do wieczora, kiedy analizowałem sytuację dalej. Jeżeli zastawię coś w lombardzie i wezmę pożyczkę, to zdobywam gotówkę. Jeżeli nie spłacę tej pożyczki, to nie będzie mnie ścigał komornik ani żaden inny wierzyciel, bo pożyczka w lombardzie jest przecież pod zastaw. Nie będę wpisany do żadnego BIKu czy KRD jako dłużnik, bo przecież zadłużenia nie będę miał. Konkludując, lombard może być tym czego potrzebuję, czyli skupem moich gadżetów bez odwiedzania poczty. Owszem, cena jaką pewnie mi zaoferują będzie niższa niż gdybym sprzedawał to samodzielnie poprzez portale ogłoszeniowe. Z drugiej strony jednak, dokonuję transakcji tu i teraz, gotówkę w lombardzie mam od ręki.
Ruszyłem sprawdzić moją teorię i wziąłem ze sobą jeden z gadżetów, który od dawna wisiał na sprzedaż na OLX, niestety bezskutecznie. I wyszedłem z lombardu bardzo zadowolony. Sprzedałem niepotrzebny mi przedmiot, zaś uzyskałem gotówkę, aby dalej zasilać swoje gadżeciarskie hobby.
Apetyt rósł oczywiście w miarę jedzenia i obecnie odwiedzanie lombardów jest również jednym z moich hobby, jednak nie tylko po to, aby zastawiać gadżety, które chciałem zastąpić nowszymi. Zauważyłem zwiedzając lombardy, że wielokrotnie można tam kupić sprzęt nowy lub prawie nowy za bardzo porównywalną cenę. Jeżeli odejmiemy koszty wysyłki z zakupów w Internecie to nie wychodzi dużo drożej. Dodatkowym atutem do zakupów w lombardzie była dla mnie możliwość sprawdzenia sprzętu przed zakupem, co przy zakupach wysyłkowych jest po prostu niemożliwe. Lubię, kiedy sprzęt jest zadbany i nie wygląda jakby został odzyskany z karambolu samochodowego. Chcę też mieć pewność, że kiedy coś kupuję, to wszystko będzie działać, a w lombardzie mogę zawsze popytać, obejrzeć, uruchomić i tak dalej.
Podsumowując, lombardy to przyjazne miejsca, nie tylko dla tych, którzy nagle potrzebują szybkiej gotówki. Możemy tam zarówno zastawić przedmioty niepotrzebne, ale też kupić taniej używane sprzęty. Lombardowe hobby rozwinęło się nieco bardziej, bo jeżeli potrzebowałem czegoś, co mogłoby być zastawem w lombardzie, to najpierw szedłem szukać tam. Przykładowa biżuteria: co się może stać ze złotem czy srebrem? Wystarczy porządnie wyczyścić, dla wybrednych i higienicznych polać wrzątkiem czy płynem dezynfekującym i jest jak nowe. A do tego znacznie taniej niż w sklepie jubilerskim. Dlatego czy potrzebujecie coś kupić, czy sprzedać to warto najpierw sprawdzić lokalny lombard. Kupujecie lokalnie, bez ryzyka i czekania jakie występuje przy zakupach używek w Internecie.
A jeżeli zdarzy się coś złego, a nie chcecie zaciągać kredytu, to lombard też służy nam pomocą.